Szalony weekend

Hejo, chwilową moją nieobecność usprawiedliwiam sesją. Dużo nauki, stresy, częste wyjazdy, wiecie jak jest. Znam już wszystkie oceny egzaminów i mogę się pochwalić, że zdałam wszystko w pierwszym terminie. Poziom trudności klasyfikuję jako średni. Nie było dużo przedmiotów, a materiał jak najbardziej do ogarnięcia. Ale wiecie co? Zżerał mnie stres. Wiadomo, że strach ma wielkie oczy. Tak też było w tym przypadku. Ale co ja się nadenerwowałam w przededniu... Nie pomagały tłumaczenia, że są drugie terminy, że w sumie umiem, że mam już 26 lat (!!!) i jestem za stara na takie zamartwianie się jakimś egzaminem. Taka już jestem, przez całą moją ścieżkę edukacyjną, nie potrafiłam na luzie podejść do testów. Nie pomagał fakt, że od paru lat nikt mnie nie oceniał, sprawdzał i trochę wyszłam z wprawy, zapomniałam jak to jest. Na pewno następna sesja pójdzie lepiej :) Mały wstęp powyżej prowadzi do uzasadnienia szalonego weekendu. Otóż w piątek po pracy czyli o 19.45 (!!) spotkaliśmy się ze z...