wtorek, 2 stycznia 2018

Wisła na Sylwestra

Kochani,
spieszę z noworocznym postem. Powinnam w tej chwili pisać pracę licencjacką, ale wspomnienia minionych dni nie dają mi spokoju, więc pomyślałam, że jak potraktuję bloga jako myślodsiewnię, to uda mi się oczyścić głowę i zabrać za pracę. A dodatkowo może kogoś zainspiruje do wyjazdu w góry. W Poznaniu tegoroczna zima jest smutna. Mało słońca, mało śniegu, za to dużo chmur i chandry. Na wycieczkę czekałam jak na zbawienie. I nie zawiodłam się. Wisła jest malowniczym miasteczkiem liczącym 12 tys mieszkańców (tak jak Koziegłowy).  Leży na południu Polski w paśmie gór Beskidu Śląskiego, graniczy między innymi z Czechami.



na deptaku
Pojechaliśmy tam pociągiem 29 grudnia. Podróż zajęła 8h wliczając 2h przerwę na przesiadkę w Katowicach.


Uważam, że to całkiem nieźle.
Poniżej możecie zobaczyć jakie kwiatki znaleźliśmy podczas tego krótkiego ale jakże owocnego pobytu w stolicy śląska!



Reklama coca-coli niezwykle skuteczna! Zobaczywszy ją od razu poczułam pragnienie.
Komfort przejazdu jaki zaproponowały Koleje Śląskie pozostawia wiele do życzenia, ale liczyłam się z tym i nie było to w stanie obniżyć stanu euforii, w jaką niewątpliwie wpadłam w związku z nową przygodą! Wysiedliśmy kilka minut po 16.00 i wtedy jeszcze nie wiedziałam, że następnego dnia jako punkt odniesienia traktować będę poziom jasności na dworze jaki niesie za sobą ta godzina.

widok z okna hotelu

Wisła przywitała nas śniegiem <3 sporą ilością nawet, która pojawiła się tylko w jedną (poprzednią) noc. Szybko wskoczyłam w cieplejszą odzież i poszliśmy na kolację i zwiedzać miasteczko.

Nazajutrz czekała nas wielka wyprawa... :)

Wyposażeni w niezbędny ekwipunek turysty (pochwalę się, że łącznie z kolcami na buty) postanowiliśmy zdobyć Szczyt Kiczory (990 m n.p.m.) i Stożek Wielki (978 m n.p.m.). Pogoda była piękna bo niezbyt mroźna i słoneczna. Udaliśmy się kolejką 3 przystanki dalej do stacji końcowej Wisła Głębie by tam rozpocząć wędrówkę. Podejście było strome i męczące.



Duża ilość śniegu na szlaku utrudniała wspinaczkę, więc tym bardziej usatysfakcjonowało nas osiągnięcie szczytu!



Uwieńczeniem na szczęście było zimne piwo w przytulnym schronisku. Klimat tego miejsca tak bardzo przypadł mi do gustu, że zapragnęłam następnym razem odbyć krótką wycieczkę szczytami gór i nocować w schroniskach. Ktoś ma takie doświadczenia?

 


Dobrze się siedziało, ale trzeba było powiedzieć dość i ruszyć w dalszą podróż. Cały czas towarzyszyło mi bowiem wspomnienie o grupie turystów znad Morskiego Oka, którą to musiała asekurować policja w zejściu na dół, gdyż nie byli w stanie dostrzec drogi.. asfaltowej. A nas czekała podróż dróżkami leśnymi. Sfotografowaliśmy mapę z zaznaczonymi szlakami i to ona była naszym drogowskazem. Zamiast wybrać szlak niebieski kierujący na dół postanowiliśmy wybrać dłuższą drogę, która wiedzie przez jeszcze jeden szczyt Kiczory. Stamtąd ponoć widoki są najpiękniejsze. Choć na ich brak nie mogliśmy narzekać i przy podróży w pierwszą stronę, chyba odezwał się w nas głód niedoświadczonego nowicjusza. Duże chmury pojawiły się bowiem na szczycie i o żadnych malowniczych pejzażach nie było mowy :) Finalnie udało nam się bezpiecznie i we względnej jasności dojść do stacji kolejowej, z której wyruszaliśmy. Byłam wykończona jak nigdy, ale i bardzo z siebie zadowolona.


Następnego dnia czyli w Sylwestra pogoda się znacznie pogorszyła- ociepliło się i padał deszcz = zrobiło się czarno. Nie chcieliśmy jednak marnować dnia na siedzenie w hotelu. Pomimo niesprzyjających warunków wybraliśmy się do sąsiedniego miasteczka (Ustronie) na kolejkę linową.  Pogoda uniemożliwiła nam jednak skorzystanie z toru saneczkowego na szczycie czy wędrówkę na punkt widokowy oddalony o pół godziny od stoku.  Niemniej jednak sam wjazd na  Czantorię był bardzo satysfakcjonujący.




Magnesy na lodówkę :)

Na tym zakończę moje wywody. Życzę wszystkim samych sukcesów w życiu zawodowym i osobistym oraz spełnienia marzeń.  Jakie macie postanowienia noworoczne? Ja jedno ze swoich planuje zrealizować już jutro. Ciekawe czy mi się powiedzie, trzymajcie kciuki.

Ciao

Doris