sobota, 21 października 2017

2 lata w Polsce (!)


Witajcie,
niesamowita sprawa- dwa lata mieszkam w Polsce. 2 lata minęły od mojej przeprowadzki, wyprowadzki z Norwegii- po prawie 7 latach. Myślę, że to dobry moment na małe podsumowanie. Będzie ono subiektywne rzecz jasna. Uważam, że upłynęło wystarczająco dużo czasu, aby realnie przedstawić pewne kwestie. 
1) Czas w Polsce płynie bardzo szybko, w Norwegii bardzo wolno. Naprawdę takie mam odczucia. Niewątpliwie jest to spowodowane wieloma czynnikami. W Norwegii mi się dłużyło- czekałam na przyjazd do Polski, dochodziła moja tęsknota na krajem, rodziną i przyjaciółmi, praca, która nie satysfakcjonowała. Po 2 latach w Burger Kingu na stanowisku zastępca kierownica, doszłam tam gdzie sobie założyłam- zmieniłam pracę na kawiarnię w centrum Oslo. Miło było, ale nie na tyle by spędzać tam najlepsze lata mojego życia. Wiedziałam co chce robić w Polsce, na Norwegię nie miałam pomysłu. Musiałam wrócić i tyle. Nie było innej drogi do szczęścia.
W Polsce nie wiem kiedy mija tydzień za tygodniem, czas w pracy mija mi wręcz jak 8 minut, a nie 8h. Co jest lepsze? Wieczna pogoń? Życie w truchcie i z zadyszką? Każdy odpowie inaczej- zgodnie z tym jakie ma oczekiwania w stosunku do świata i swojego życia. Ja wyjechałam za wcześnie. Mam wrażenie, że znalazłam się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu. Kiedy ludzie marzyli o tym by wyjechać do Norwegii, ja ledwo raczyłam być w Norwegii. Nie byłam zmęczona pogonią życia, bo jeszcze jej nie zaznałam. Nie chciałam odpoczywać, tylko zdobywać, walczyć. Jeśli jesteś zmęczony polską rzeczywistością i sfrustrowany polskimi płacami- jedź do Norwegii. Tam zostaniesz odpowiednio wynagrodzony za swoją pracę, co pozwoli Ci godnie żyć.
2) W Polsce mało się zarabia. Ja mam takie odczucia. Dobrze, że mam oszczędności z Norwegii, które dają wielki komfort psychiczny (jestem przedstawicielem kidultsów po części :) nie odczuwam potrzeby zakładania rodziny i posiadania swojego miejsca na własność czytaj mieszkania. Myślisz  WHF?!) Pamiętaj, każdy jest inny :)
3) najważniejsze pytanie czy w Polsce odnalazłam szczęście, którego szukałam? Tak. Głównie realizuje się zawodowo, a tego zawsze chciałam, ale to nie oznacza, że stan obecny wystarczy mi na wieki. Lubię zmiany i wiem, że na pewno wyjadę jeszcze do USA pomieszkać. Spełnić swój American Dream, podszkolić język, przejechać się Cadilaciem po Road 66 itd...



Z racji tego, że najważniejsze jest dla mnie tu i teraz, wiem na czym chce się skupić w najbliższym czasie. Na modzie <3 czytam obecnie m.in. książkę pt."Dior i ja". 
Napisałam między innymi. 
Kiedyś nie zaczęłam czytać innej książki, nie ukończywszy pierwszej. Te czasy minęły. Pofolgowałam sobie i mam zaczęte nieskończone 8. Jak szaleć to szaleć! Obecny trend wskazuje na to, że ludzie co raz mniej czytają ale i coraz więcej paradoksalnie książek kupują. O drogi konsumpcjonizmie! Hajs! Hajs jest potrzebny! Cały czas zastanawiam się czy jestem typowym przedstawicielem tego stanu, czy tylko w połowie, bo ja te książki co kupuje czytam...
Ale długo :)


Różowe włosy <3
co prawda były tylko chwilę, ale warto było :)


Trzymajcie się w te coraz chłodniejsze dni. I zaopatrzcie się w dużą ilość świeczek i klimatycznych lampek. Będzie zdecydowanie milej siedzieć w domu, zapewniam.
Do następnego!

Doris

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

tiulowo mi

Hej ho! Cześć i czołem!

To nie fatamorgana, wpis pojawił się po tygodniu od poprzedniego. 
Wiosna na dworze, wiosna i w sercach. 


Dziś pragnę Wam przedstawić moją nową miłość- spódnicę tiulową <3
Ale żeby lepiej się oglądało sobotnie zdjęcia mam dla Was piosenke
Ostatnio mam fazę za norweskie piosenki. Nie pytajcie. 
Sama nie wiem o co chodzi. Ale tłumaczę to sobie faktem, że nie chcę zapomnieć języka. A przez to, że nie mam z nim wcale styczności przyjdzie to szybko i łatwo. 
Dodatkowo ta Norwegia, to taka "moja rzecz", która mnie wyróżnia, mój bagaż. Człowiek się zmienia, ale kobiety są tak zmienne, że aż sama nie ogarniam. 
Czy tylko ja tak mam ? Że czasem sama za swoimi nastrojami nie nadążam?


Na chwilę obecną więc sytuacja wygląda tak, że rano do śniadania słucham norweskich piosenek, na dobry początek dnia. Mają one pozytywny wydźwięk, są wesołe i skoczne, więc dobrze nastrajają. Następnie w wolniejszej chwili w pracy, na odstresowanie na słuchawkach leci Maria. Na tym nie koniec, skąd! Przy wieczornym myciu zębów towarzyszy mi Freddy - istne szaleństwo. Ale najważniejsze, że podczas tych wszystkich chwil mam  uśmiech ;) na twarzy.


Ostatnio mam szczęście, bo w zasadzie wcale nie chodzę na zakupy, ale jak już znajdę się w centrum handlowym przypadkiem, chwilowo, to wpadam na perełkę. 
A tak myślałam niedawno, że chciałabym wejść w posiadanie tiulowej spódnicy i oto proszę, Mohito wychodzi na przeciw. 


Jest ona szara i ma dwie warstwy tiulu pokryte dużą ilością brokatu. Magicznego pyłu, atrybutu księżniczki. Tak się czuję jak ją noszę :) Czaruję brzydką pogodę i zostawiam wszędzie gdzie tylko się znajdę spore ilości brokatu :D


Cudownie, że tego materiału nie wykorzystujemy jedynie przy sukniach ślubnych czy u baletnic. Że możemy połączyć go zarówno z trampkami jak i szpilkami. Wiem, że ta spódniczka nie zaspokoi mojego popędu i dzikiej fascynacji tiulem. Że będą inne. Bardziej szalone i pstrokate. 


Jak Wam się podoba? Lubicie tą tkaninę?



 Jestę czaplą



 Zdjęcia powstały w sobotę dzięki mojemu fotografowi, w okolicach Bramy Poznania. Jest to zasadniczo nowy obiekt w najstarszej dzielnicy miasta, która wraca do łask. Tuż obok znajduje się Ostrów Tumski z Kadrą na czele i Śródka! a jak! Powstały tam klimatyczne knajpki i ciekawe murale. 


Obowiązkowy punkt odwiedzin w mieście.


Ciao

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wroclove i wrocławskie zoo

Co za emocje! Nie pisałam już pół roku. Ale nadszedł w końcu ten dzień.
Nie zmienię nazwy mojego bloga, tak samo jak nie zmienię faktu, że siedem lat żyłam w Norwegii. Co raz rzadziej jednak wracam wspomnieniami do minionych dni na emigracji, gdyż nie mam na to czasu. Ostatnio bowiem życie w Polsce mija mi bardzo intensywnie. Jeśli jednak to robię, czuję ciepło na sercu i to jest fajne, bo już na koniec mojego pobytu tam nie lubiłam Norwegii, byłam nią zmęczona, miałam jej dość. Ale teraz znów ją lubię i doceniam.

Dzisiaj chciałam Was zabrać do wrocławskiego zoo. Tak się złożyło, że miałam okazję odwiedzić je aż 2 razy podczas ostatnich 6 miesięcy, więc poniżej kilka słów na ten temat i zdjęć.

Bilet wstępu kosztuje 45zł, nie uwzględniają zniżki studenckiej powyżej 26 roku życia, która wynosi całe 5zł. Na samym początku wita nas informacja, że możemy pobrać bezpłatną aplikację, która będzie nas nawigować po ośrodku. Fajna rzecz, jesteśmy lwem, także poczuć się możemy jak bohater kultowej bajki Madagaskar. Nawigacja informuje nas także o zbliżających się porach karmienia zwierząt. Mi najbardziej zależało na pingwinach, niestety się nie załapaliśmy.


Wrocławskie zoo jest najstarszym ogrodem zoologicznym w kraju. Działa już od 1865 roku, oczywiście od tego czasu przeszło znaczące transformacje :) Znajduje się tam ponad 10 tysięcy zwierząt. Ujawniając te dane, jest mi trochę miej wstyd przyznać, że pomimo dwóch wizyt, nie zwiedziłam całego. Nie pozostaje mi nic innego jak wybrać się tam w przyszłości ponownie.






Nie zaskoczę Was- Afrykarium zrobiło na mnie największe wrażenie. 

Hipopotamy są takie słodkie. Chyba to moje ulubione zwierzątka w zoo (zaraz po pingwinach).


Myślałam, że ta mewa to bąkojad. Ale może chociaż trochę spełnia jego funkcję. Pomijając aspekt towarzyski, ptak ten pełni ważną rolę dla hipopotama. Wyjada mu z grzbietu pasożyty i ostrzega o zagrożeniu.


Ogromne, przeszklone akwaria robią wrażenie. Lepiej to nawet zorganizowali niż w zoo w Alesund. Gratulacje. 15 000 000 litrów wody w 21 basenach, gdzie możemy spotkać aż 250 gatunków ryb. Imponujące. Koleżankę Norweżkę właśnie tutaj bym chętnie przyprowadziła podczas odwiedzin w Polsce. Takich rzeczy nie znajdzie w swoim kraju. 




Taką oto lwice oglądać można zza szyby restauracji. Na tym samym poziomie, od jej wybiegu oddziela gości jedynie okno. Atrakcyjnie muszę przyznać. 


Podsumowując- wrocławskie zoo daje radę. Będą się tu świetnie bawić zarówno mali jak i duzi. 
Tym miłym akcentem pragnę się z Wami pożegnać.


Obecnie czytam- Beduinki na instagramie
Ostatnio oglądałam - Ukryte piękno

Obie pozycje mogę śmiało polecić - film, wrażliwym duszom, książkę natomiast rządnym wiedzy poszukiwaczom, podróżnikom. 

Ciao