poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wroclove i wrocławskie zoo

Co za emocje! Nie pisałam już pół roku. Ale nadszedł w końcu ten dzień.
Nie zmienię nazwy mojego bloga, tak samo jak nie zmienię faktu, że siedem lat żyłam w Norwegii. Co raz rzadziej jednak wracam wspomnieniami do minionych dni na emigracji, gdyż nie mam na to czasu. Ostatnio bowiem życie w Polsce mija mi bardzo intensywnie. Jeśli jednak to robię, czuję ciepło na sercu i to jest fajne, bo już na koniec mojego pobytu tam nie lubiłam Norwegii, byłam nią zmęczona, miałam jej dość. Ale teraz znów ją lubię i doceniam.

Dzisiaj chciałam Was zabrać do wrocławskiego zoo. Tak się złożyło, że miałam okazję odwiedzić je aż 2 razy podczas ostatnich 6 miesięcy, więc poniżej kilka słów na ten temat i zdjęć.

Bilet wstępu kosztuje 45zł, nie uwzględniają zniżki studenckiej powyżej 26 roku życia, która wynosi całe 5zł. Na samym początku wita nas informacja, że możemy pobrać bezpłatną aplikację, która będzie nas nawigować po ośrodku. Fajna rzecz, jesteśmy lwem, także poczuć się możemy jak bohater kultowej bajki Madagaskar. Nawigacja informuje nas także o zbliżających się porach karmienia zwierząt. Mi najbardziej zależało na pingwinach, niestety się nie załapaliśmy.


Wrocławskie zoo jest najstarszym ogrodem zoologicznym w kraju. Działa już od 1865 roku, oczywiście od tego czasu przeszło znaczące transformacje :) Znajduje się tam ponad 10 tysięcy zwierząt. Ujawniając te dane, jest mi trochę miej wstyd przyznać, że pomimo dwóch wizyt, nie zwiedziłam całego. Nie pozostaje mi nic innego jak wybrać się tam w przyszłości ponownie.






Nie zaskoczę Was- Afrykarium zrobiło na mnie największe wrażenie. 

Hipopotamy są takie słodkie. Chyba to moje ulubione zwierzątka w zoo (zaraz po pingwinach).


Myślałam, że ta mewa to bąkojad. Ale może chociaż trochę spełnia jego funkcję. Pomijając aspekt towarzyski, ptak ten pełni ważną rolę dla hipopotama. Wyjada mu z grzbietu pasożyty i ostrzega o zagrożeniu.


Ogromne, przeszklone akwaria robią wrażenie. Lepiej to nawet zorganizowali niż w zoo w Alesund. Gratulacje. 15 000 000 litrów wody w 21 basenach, gdzie możemy spotkać aż 250 gatunków ryb. Imponujące. Koleżankę Norweżkę właśnie tutaj bym chętnie przyprowadziła podczas odwiedzin w Polsce. Takich rzeczy nie znajdzie w swoim kraju. 




Taką oto lwice oglądać można zza szyby restauracji. Na tym samym poziomie, od jej wybiegu oddziela gości jedynie okno. Atrakcyjnie muszę przyznać. 


Podsumowując- wrocławskie zoo daje radę. Będą się tu świetnie bawić zarówno mali jak i duzi. 
Tym miłym akcentem pragnę się z Wami pożegnać.


Obecnie czytam- Beduinki na instagramie
Ostatnio oglądałam - Ukryte piękno

Obie pozycje mogę śmiało polecić - film, wrażliwym duszom, książkę natomiast rządnym wiedzy poszukiwaczom, podróżnikom. 

Ciao

3 komentarze:

  1. Na odległość, mieszkając już w kraju, napewno łatwiej hest Norwegię docenić, bo w pamięci bardziej zostają te milsze wspomnienia ;) Wrocław zwiedziłam ale w zoo nie byłam:( a film ukryte piękno - przepiękny, jak i tytuł! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję za komentarz. Jest dokładnie tak jak mówisz z tymi wspomnieniami. I dobrze :)
      Co do zoo koniecznie musisz nadrobić wizytę w ogrodzie podczas następnego pobytu.
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. Na odległość, mieszkając już w kraju, napewno łatwiej hest Norwegię docenić, bo w pamięci bardziej zostają te milsze wspomnienia ;) Wrocław zwiedziłam ale w zoo nie byłam:( a film ukryte piękno - przepiękny, jak i tytuł! :)

    OdpowiedzUsuń