sobota, 26 marca 2016

Kristiansund, nie mylić z Kristainsand

Kochani,
dziś pragnę pokazać Wam małe miasteczko na zachodzie Norwegii.
Kristiansund, bo o nim mowa, położone jest na czterech wyspach, otoczone Oceanem Atlantyckim. Uważa się, że jest to najstarsze zasiedlone miejsce w Norwegii. Odwiedziliśmy je w zeszłe lato, podczas naszej wyprawy
( o której możecie przeczytać tutaj).
Stolica klipfisza, przysmaku z dawnych lat, na który się nie skusiliśmy :)

Po drodze wiele (dość kosztownych) przepraw promowych
 Kvisvik, Tingvoll



                                                                 Bergsøya







I oto na horyzoncie Kristiansund!





Pomiędzy wyspami możemy podróżować promem lub autem.



Zagłębie turystyczne to to nie jest, próbowaliśmy odwiedzić muzeum stoczni Mellemvaerftet czy słynnego klipfisza (solony, wysuszony dorsz) i muszę przyznać, że miejsca te raczej nie zachęcają. Żeby zachować walory estetyczne bloga, nie umieszczę zdjęć :) Po raz kolejny potwierdza się fakt, że Norwegia głównie oferuje nam piękno ukryte w samej naturze.




Najpierw zrobiliśmy rundkę po mieście by się rozejrzeć za najlepszą rybą w mieście, mając do wyboru miejsce jedno z dwóch, wybraliśmy to brzydsze lecz z większym zagęszczeniem ludzi na metr kwadratowy. Budka ta miała swój urok i historię, gdyż już od ponad pół wieku serwuje mieszkańcom przysmaki.


Mewy są wielkie w Norwegii i nie boją się ludzi. Poszliśmy nad wodę by spożyć nasz obiad, ale musieliśmy zmienić lokalizacje, gdyż te wielkie białe ptaszyska bardzo utrudniały posiłek i mnie stresowały. 


Uwielbiam colę w małej szklanej butelce-od razu smakuje lepiej!



Tuż obok stał zegar, sugeruję by mu się przyjrzeć dobrze, bo coś z nim jest nie halo.



Na koniec wędrujemy na wzgórze Varden, skąd możemy rzucić ostatnim tęsknym okiem na miasto i ruszyć dalej w drogę.


 



Ciepło wspominam Kristiansund, choć spędziliśmy tam zaledwie pół dnia.
Stamtąd udaliśmy się na camping w okolicach Trondheim, gdzie widziałam najładniejszy zachód słońca w życiu, ale o tym następnym razem.

Happy Easter!


4 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia! I faktycznie, Cola w szklanej butelce smakuje najlepiej! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Twojego poprzedniego wpisu wynika, że prawdopodobnie już jesteś w Polsce, mam nadzieję, że wszystko się układa po Twojej myśli ;)

    A Kristiansund ze zdjęć wydaje się bardzo przyjemnym miastem, z resztą - w ciemno można założyć że każda norweska miejscowość ma swój urok, natura tu prezentuje swoja bogactwa na każdym kroku ;)
    z tym zegarem coś rzeczywiście nie tak, jakieś przesunięcie godzin, ciekawe czy taki był zamysł czy ktoś się walnął :P

    I tak, cola ze szkła jest duuużo lepsza:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia. A miasto jeszcze piękniejsze.
    Cola ze szkła jest o wiele lepsza.. :D
    Pozdrawiam!

    http://milenamilu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń